Reagan's POV:
Przez
ostatnie kilka godzin, Justin spał, więc stwierdziłam, że nadszedł czas, aby go
obudzić. Delikatnie podnosząc się, przeczesałam palcami jego włosy.
-
Justin, obudź się. - szepnęłam.
Jęcząc,
otworzył oczy i usiadł.
-
Chciałam ci powiedzieć, że muszę już iść. - byłam przygotowana do wstania i
wyjścia, lecz złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie.
-
Nie zostawiaj mnie... - wymamrotał, a następnie położył głowę na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam
się, ponownie przeczesując jego włosy. - Ale muszę. Wrócę później. -
powiedziałam.
Justin
pokręcił głową, zaciskając na mnie swój uścisk. - Nie lubię być sam.
-
Mam wspierać Brandona...To moja praca. - powiedziałam.
-
Możesz iść później, tylko nie zostawiaj mnie...Proszę, Reagan. - błagał.
-
Dobrze...ale tylko dlatego, że jesteś uroczy.
-
Dziękuję. - zaśmiał się Justin.
Pomieszczenie
zamilkło, nie było słychać nic, oprócz oddychania mojego, a także Justina.
Wróciłam myślami do momentu, kiedy zapytałam go, jak zabił strażnika...jolly
rancher.
-
Justin? - zapytałam, patrząc na niego z góry.
-
Tak? - odparł.
- Dlaczego tak bardzo
nienawidzisz jolly ranchers? -
zapytałam go.
-
Naprawdę chcesz wiedzieć? - wyszeptał.
-
Cóż, oczywiście... - delikatnie się zaśmiałam.
Westchnął
i usiadł na łóżku. Przebiegł palcami po swoich włosach, wypuszczając z
siebie kolejne westchnienie.
-
Cóż...Zaczęło się to, kiedy miałem 10 lat...Mój tata wiedział, jak zamienić to
w broń. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia na ten temat...Za każdym razem kiedy
to robił, podpalał tym moje plecy...Przychodził do mojego pokoju, ściągał moją
koszulkę i kładł mnie na brzuchu. Wyciągał jolly rancher z opakowania i kładł
je na mnie, był to już pewien rodzaj cierpienia...Po prostu parzył mnie nimi,
lejąc wosk na moje plecy. Bolało, jak diabli. Śmiał się, kiedy krzyczałem.
Zawsze były one zielone. Dlatego także nienawidzę koloru zielonego. - wyjaśnił.
-
O mój boże, Justin, tak mi przykro. Wciąż masz blizny? - zapytałam, będąc
wścibska.
Powoli
skinął głową. - Mogę ci pokazać.
Justin
wstał z łóżka i zaczął unosić koszulkę, a następnie rzucił ją na podłogę.
Odwracając się, mogłam dostrzec tam wszystkie jego blizny od wosku. Było to
doprawdy straszne...Fakt, że tata sprawiał mu takie cierpienie, powodował, że
łzy napływały do moich oczu.
-
Justin, to przerażające. - powiedziałam, a mój głos zaczął pękać, kiedy
powstrzymywałam łzy.
-
Tak...Także znęcał się nade mną. - powiedział, a następnie podniósł koszulkę,
zakładając ją z powrotem.
-
Dlaczego to robił? - zapytałam.
-
Wraz z moją mamą często kłócili się, powoli zaczął rozwijać się jego alkoholowy
nałóg. Winił za to Jaxona, Jazmyn, a także mnie. Dlatego mnie bił. Nigdy nie
uderzył Jaxona i Jazmyn, ponieważ mówił, że byli na to za "młodzi".
-
Justin, naprawdę nie zasługiwałeś na to wszystko. Twój ojciec był okropnym
człowiekiem, bez obrazy. - powiedziałam.
-
Wiem, że taki był. Nie musisz mówić bez obrazy...nienawidziłem go. - Justin
zajął miejsce obok mnie.
-
Nie powinieneś nienawidzić swojego ojca, nawet po tym wszystkim, co zrobił. -
mruknęłam, oblizując swoje usta.
Justin
natychmiastowo odwrócił głowę w moim kierunku, patrząc mi prosto w oczy. Jego
niegdyś miodowo-brązowe tęczówki, pociemniały.
-
Czy ty naprawdę kurwa to powiedziałaś? Po wszystkich gównach, które mi zrobił,
miałem go kochać? Nie sądzę. Nienawidziłem go, Reagan...naprawdę go
nienawidziłem. - krzyknął na mnie.
-
P-przepraszam, Justin. - szepnęłam, ześlizgując się z łóżka. - Słuchaj, teraz
naprawdę muszę wrócić do pokoju Brandona. Przepraszam. - skierowałam się do
drzwi, lecz Justin mnie zatrzymał.
-
Przepraszam za to, że krzyknąłem... - wyszeptał.
-
Nic nie szkodzi...Po prostu naprawdę muszę iść. - wyrwałam się szybko z jego
uścisku, a następnie podeszłam do drzwi. Wyciągając moją kartę, zeskanowałam
ją, by drzwi się otworzyły. Ruszyłam wzdłuż korytarza, idąc do pokoju Brandona.
-
Wróciłam. - ogłosiłam, kiedy weszłam do pomieszczenia.
-
Widzę... - powiedział Brandon, zupełnie się tym nie przejmując.
-
Co się stało? - zapytałam.
-
Nic. - mruknął.
Podeszłam
bliżej, a następnie usiadłam obok niego na łóżku. Odsunął się ode mnie.
Westchnęłam.
-
Brandon, jesteś zły, ponieważ wyszłam z Justinem?
-
Nie. Jestem zły, ponieważ mógł cię zranić, a ja nie mam zamiaru już dłużej cię
chronić. - powiedział.
-
Aw Brandon...Justin nie zrani mnie. Nie jest taki zły. - położyłam się obok
Brandona, owijając wokół niego swoje ramiona.
-
Przepraszam, że sprawiłam, że byłeś wściekły...Nigdy nie zostanę już z nim sam
na sam. - szepnęłam.
-
Naprawdę? - odwrócił swoją twarz w moim kierunku.
-
Naprawdę...Jeśli sprawi to, że poczujesz się lepiej. - posłałam mu lekki
uśmiech.
-
Cieszę się z tego, że pracujesz ze mną. - uśmiechnął się, patrząc prosto w moje
oczy.
-
Dlaczego? - zapytałam.
-
Jesteś taka miła i zawsze wiesz, jak mnie uszczęśliwić. - zaśmiał się.
Otworzyłam
usta, by coś powiedzieć, lecz drzwi się otworzyły, co spowodowało, że oboje
spojrzeliśmy w ich kierunku. Tori weszła ze swoim koszykiem pełnym lekarstw i
butelkami wody. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła Brandona wraz ze mną.
-
Hej, Tori. - uśmiechnęłam się i pomachałam.
-
Hej, piękna. - zarumienił się Brandon, podchodząc do niej.
Chwycił
ją w pasie, przyciągając bliżej siebie. Schylając się, złożył pocałunek na jej
ustach. Zachichotała, a następnie odsunęła się.
-
Jesteście definicją słodkości. - roześmiałam się.
-
Tak czy inaczej, Brandon. Musisz przyjąć lekarstwa.
Brandon
wywrócił oczami, chwytając pigułki z jej ręki. Wziął butelkę wody i umieścił 2
tabletki na swojej ręcę. Odkręcił wodę, wrzucił jedną z pigułek do buzi i wziął
łyk wody, połykając. Powtórzył czynność z kolejną tabletką, a następnie oddał
wszystko Tori.
-
Dobrze. Teraz muszę odwiedzić jeszcze inne pomieszczenia. Zobaczymy się
później. - uśmiechnęła się. Brandon złapał ją i mocno przytulił, całując.
-
Pa, Tori.
Pomachała
ręką i wyszła z pokoju. Mój żołądek burczał na co Brandon spojrzał na mnie,
wypuszczając z siebie głośny śmiech.
-
Co w tym śmiesznego? - zapytałam.
-
Ktoś jest głodny. - zaśmiał się.
-
To jest takie śmieszne? - zachichotałam. - Lecz racja, jestem głodna. Chcesz
iść zjeść coś ze mną?
-
Nie mogę wyjść z pokoju. - skrzywił się.
-
Aw, nie. Powiemy, że jesteś ze mną. Chodźmy.
Chwyciłam rękę Brandona, a następnie opuściliśmy pokój.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Brandon jest tak uroczy. Czy tylko mnie przeraziła opowieść Justina o swoim ojcu? To było straszne...
Miałam dodać rozdział w Piątek, ale doprawdy nie mogłam wytrzymać. Przepraszam, Mary. Następnym razem będę się słuchać. I cieszę się, że spodobało wam się moje tłumaczenie. Kocham was. Do następnego rozdziału!
Twitter: https://twitter.com/gxmezbeauty
Dzięki że dodałaś wcześniej to urocza niespodzianka.I nie każ nam czekać za długo na następny bo to bardzo wciągające.Ściskam.
OdpowiedzUsuńAwh! Ten rozdział był słodki pod koniec! Boże biedny Justin co on musiał przeżywać.. To było straszne. Mówiłam ci już że świetnie tłumaczy? <3 :)
OdpowiedzUsuńrewelacja ciekawe co bedzie dalej z Justinem
OdpowiedzUsuńHistoria bardzo mnie zaciekawiła. Wcześniej również ja czytałam, ale tłumaczył kto inny. Na rozdział 3 czekałam długo, a teraz autorka nawet usunęła bloga. Na szczęście natknęłam się na twoje tłumaczenie. Jest dobre, bo zrozumiałe. Czytałam jak pisała, że nie wszystko tłumaczysz dosłownie. To dobrze, bo wtedy nie było by to ani trochę zrozumiałe. Wykonujesz świetną robotę. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuję La♥reb ;**
Justin jest taki hsiajsjisekjrorkeowoqoqowr <3
OdpowiedzUsuńBrandon słodziak:* kocham i czekam na następny <3
To jest jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam *-* Świetnie tłumaczysz! :) a wgl. kiedy nn? :)
OdpowiedzUsuńo boże ale słodki rozdział
OdpowiedzUsuństraszna opowieść czekam na kolejny dnd
@ShawtyManeJB98
mogłabyś mnie informować @dred_cza
OdpowiedzUsuńbożeboże, świetne *.*
OdpowiedzUsuńkocham takiego justina co lubi reagan jsfhlkf <3
Cudo cudo cudo cudo *,*
OdpowiedzUsuńMam ochote schrupac Brandona . Awww .
OdpowiedzUsuńAle skurwiel z ojca Justina .
*.*
aww ten rozdział jest taki sweet!!! :D czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńAAAAAAAA DZIĘKUJĘ CI <333
OdpowiedzUsuńBrandon, aww <3
OdpowiedzUsuńA historia Justina.. aż mi się ryczeć zachciało jak pomyślałam że coś takiego mogło się serio wydarzyć gdzieś tam na świecie.. to straszne.
Dziękuję ci za rozdział tak szybko :)
Do następnego, buziaki <3
@NowSuitUp
Tak bardzo się ciesze, że zaczełaś tłumaczyć tego bloga, bo jest na prawde świetny. Historia Justina strasznie mnie zszokowała i nawet zachciało mi się płakać ;c @Justeliaa
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie to, że Justin przeprosił Reagan.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <3
aWWWWWWWWWWWWWWWWWW to takie słodkie czeka na nowy !
OdpowiedzUsuńKocham twoje tłumaczenia<3 Boże justin jest jedank fajny lol<3
OdpowiedzUsuńOjciec Justin'a ... O Boże. Jenyyy..szkoda gadać... A Brandon uroczy ♥ xd
OdpowiedzUsuńnareszcie. *.*
OdpowiedzUsuńkocham to.
Aaaaawwww. <3 czekam na kolejny. *o*
OdpowiedzUsuńawww
OdpowiedzUsuńdfjukhsk h, kocham , najlepsze ! xoxo
OdpowiedzUsuńTo, co ojciec z nim robił... Było straszne. Boże, dobrze, że to nie jest prawda...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje tłumaczenie i kocham Cię za to, że tłumaczysz!
informujesz o nowych rozdzialach? jesli tak to moglabys mnie informowac? @luvv_biebs kocham twoje tlumaczenie opowiadanie tez jest swietne a ten moment jak Justin opowiadal o jego ojcu straszne ;c
OdpowiedzUsuńaww, słodko <3
OdpowiedzUsuńdoisdjsnf super to jest. Teraz to już się meega wkręciłam. Tym razem nie uciekaj na tak długo? ok ?
OdpowiedzUsuństrasznie mi szkoda Justina :"( ale Tori i Brandon są słodcy <3 @beadlesbabyyy
OdpowiedzUsuńAsdfgjjk. świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńto jest wspaniałe, naprawdę. jeżeli możesz to proszę informuj mnie na moim twitterze: @justsmilebiebss
OdpowiedzUsuńOjciec Justin'a był przerażający.... Jak on mógł robić mu coś takiego?
OdpowiedzUsuńReagan ma na Brandon'a i Justin'a dobry wpływ. :)
Ciekawe co będzie dalej :>