Rozdziały

środa, 27 marca 2013

04. "Jest tutaj jakaś dziewczyna?"

Reagan's POV

- To jest Justin Bieber. - oznajmiła mi Marisa.
Kiedy te słowa zostały wypowiedziane z jej usta, przysięgam, że moje serce stanęło. Moje oczy momentalnie powróciły do Justina, który wciąż wpatrywał się w ścianę. Mogłam usłyszeć jak do siebie mówi, ale mówił tak cicho, że nie byłam w stanie usłyszeć co dokładnie.
- Brandon, mógłbyś wstać? Chcę byś poznał nową stażystkę, Reagan? - Marisa wstała i delikatnie dotknęła chłopaka. Trochę czasu mu to zajęło nim odwrócił się i usiadł. Spojrzał na mnie niepewnie i oblizał swoje wargi.
- Cześć. - szepnęłam, napotykając jego brązowe tęczówki.
- Cześć. - odpowiedział mi małym uśmiechem i machnięciem ręki.
- Od dzisiaj Reagan będzie z Tobą pracowała.. Z moją pomocą, oczywiście. - wyjaśniła mu Marisa.
Brandon odpowiedział zwykłym skinieniem głowy.
- Czy nie masz nic przeciwko bym zostawiła Cię tutaj na chwilę samą? - zapytała.
- Uhm.. Tak, - pokiwałam głową. - tylko pośpiesz się proszę. - dodałam szybko. Dziewczyna zachichotała.
- Oczywiście. Chłopcy, nie próbujcie niczego. - ostrzegła Brandona i Justina.
Brandon tylko przewrócił oczami, a Justin wciąż po prostu stał i wpatrywał się w ścianę, tak samo jak wtedy, kiedy przyszłam. Marisa uścisnęła mnie zanim zeskanowała swoją kartę i wyszła, zostawiając mnie tu samą z dwójką psychopatów. Patrzyłam jak drzwi się zamykają i wzięłam głęboki oddech. Powracając wzrokiem do dwóch chłopaków, usiadłam na krześle, które wcześniej zajmowała Marisa.
- Cieszę się, że będziesz ze mną pracować. - odezwał się w końcu Brandon przerywając tym samym niezręczną ciszę.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego.
- Jesteś naprawdę, umm, jesteś bardzo ładna. - zachichotał.
- Dziękuję. - też się zaśmiałam i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział i z powrotem się położył.
W pokoju ponownie zapanowała cisza. Modliłam się tylko, że Marisa niedługo wróci. Nagle Justin znowu zaczął coś mamrotać. Tym razem mogłam usłyszeć co dokładnie.
- Jest tutaj jakaś dziewczyna? - zapytał. 
Spojrzałam na Brandona by sprawdzić czy z nim rozmawiał. Nie. Do kogo więc mógł mówić?
- T-tak, jestem Reagan. - wyjąkałam.
- To jeszcze nie jest jej czas by odejść! - zaczął wrzeszczeć. - Nie obchodzi mnie to! Nie mam zamiaru jej zabić! - splunął i uderzył pięścią w ścianę.
Zerwałam się nie dbając o to czy był szalony czy nie, po prostu do niego podbiegłam.
- Wszystko w porządku? - zapytałam i złapałam jego dłoń.
Jego ręka krwawiła i wyglądało na to, że połamał swoje kostki. Justin cofnął swoją dłoń i pokiwał głową, szybko się ode mnie odsunął.
- Jesteś pewien? Nie wygląda jakby było w porządku.. - powiedziałam.
On tylko pokręcił przecząco głową i usiadł w fotelu, który był blisko niego. Wyciagnęłam kartę i ją zeskanowałam. Pobiegłam korytarzem by znaleźć Anthony'ego.
- Cześć Reagan, coś się stało? - zapytał, kiedy mnie zobaczył.
- Właściwie to tak.. Justin oszalał i zwyczajnie uderzył pięścią w ścianę. Myślę, że poważnie zranił sobie dłoń. - poinformowałam go.
- Nic nowego. Pójdę to sprawdzić.
Skinęłam głową kierując się za nim z powrotem do pokoju. Przeciągnął swoją kartą i oboje weszliśmy do środka.
- Justin, czy mogę zobaczyć Twoją rękę? - zapytał i wyciągnął ku niemu dłoń.
Chłopak pokręcił głową spoglądając na jego ręce.
- Justin, jeśli rana jest otwarta to zostanie zakażona, jeśli nie pozwolisz mi zobaczyć. - powiedział nieco zirytowany. Justin westchnął i w końcu położył swoją dłoń na dłoni Anthony'ego. Ten zbadał go i spojrzał na mnie.
- Coś może być uszkodzone. Nawet jeśli to kostka. Wezmę go do lekarza na piętrze. Chodź ze mną, Justin.
Pomógł wstać chłopakowi z fotela i wyprowadził go z pokoju. Usiadłam z powrotem na krześle, które zajmowałam wcześniej i wzięłam głęboki oddech.
- Wszystko w porządku? - wymamrotał Brandon, wciąż zwrócony w kierunku przeciwnym do mnie.
- Huh? Ach, tak. W porządku. Jestem tylko zmęczona. - odpowiedziałam.
- Jesteś tutaj niespełna godzinę. - zaśmiał się i odwrócił do mnie, na co też się zaśmiałam.
- Wiem.
- W każdym razie, ile masz lat?
- Osiemnaście. A Ty ile? - zapytałam patrząc na niego.
- Dziewiętnaście. - skwitował.
- To miło. - odparłam. 
Po raz kolejny, w pokoju nastała cisza. Jedyne dźwięki, które było słychać to nasze ciężkie oddechy. Usłyszałam znajomy sygnał skanowanej karty i drzwi się otworzyły. Marisa weszła do pomieszczenia.
- Co się stało z Justinem? - zapytała.
- Wydaje mi się, że oszalał.. Uderzył w ścianę. Anthony zabrał go na obserwację, ponieważ jego ręka krwawiła, to wszystko. 
- Niedobrze, ale to się zdarza cały czas. - westchnęła.
- Powinnam iść i sprawdzić? W sensie, upewnić się, że tam dotarli? - zaśmiałam się.
- Możesz, ale wróć niedługo. - zgodziła się.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i ruszyłam do drzwi. Wróciłam korytarzem na dół po schodach, prosto do wielkich metalowych drzwi. Po zeskanowaniu karty, drzwi się rozsunęły i wyszłam. Przeszłam pięć kolejnych korytarzy i w końcu dotarłam do windy. Czekałam cierpliwie, aż zjedzie na dół i drzwi się otworzą, a kiedy tak się stało, weszłam do wnętrza małego pomieszczenia i nacisnęłam przycisk z drugim piętrem. Miałam wrażenie, że to była najdłuższa jazda windą w historii, ale po tym drzwi się w końcu rozsunęły i wyszłam. Ruszyłam drogą prowadzącą do recepcji i zostałam tam przywitana przez małą blondynkę.
- Cześć, w czym mogę pomóc? - zapytała z uśmiechem.
- Uhm, czy Justin Bieber tutaj dotarł? - zapytałam zagryzając wargę.
- Jasne! Umieścili go w pokoju numer 57A na końcu tego korytarza, tak sądzę. Nie zwróciłam szczególnej uwagi, kiedy przyszedł. - zachichotała.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się przed przemierzeniem kolejnego korytarza.
Rzeczywiście na końcu znajdował się pokój 57A. Wzięłam głęboki oddech zanim obróciłam gałkę drzwi i weszłam do środka. Justin siedział na łóżku szpitalnym, Anthony stał z boku pod ścianą, a Daniel i jakiś inny lekarz opatrywali rękę Justina.
- Dr. Ben, nie mam pojęcia jak sprawdzić czy jest złamana czy nie. - wymamrotał Daniel.
- Cóż, może zabranie go na badania rentgenem będzie dobrym rozwiązaniem. - lekarz uśmiechnął się ironicznie do Daniela.
- Ach tak, chodź Justin. - Daniel nakazał Justinowi by poszedł za nim.
Chłopak patrzył przez chwilę na blondyna, aż w końcu wstał i ruszył za nim. Oboje wyszli i zamknęli za sobą drzwi.
- Dobrze się bawisz z Danielem? - zapytałam śmiejąc się.
- Czasem potrafi być.. frustrujący, ale jest w porządku. - zachichotał Dr. Ben.
- Wiem o czym mówisz.. - skinęłam głową. - A czy z ręką Justina będzie wszystko okej? - zapytałam.
- Złamane kostki, to wszystko. - skwitował. 
- W takim razie czemu wysłałeś Daniela na prześwietlenie skoro o tym wiedziałeś? - spytałam go.
- On musi się nauczyć jak robić takie rzeczy, jest stażystką doktora. - powiedział.
- Prawda.. - mruknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc w ziemię. 
- Następnym razem jak będę musiał tutaj przyprowadzić Justina, przyjdź ze mną. - odezwał się Anthony.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- On mnie naprawdę przeraża. W windzie zaczął mówić sam do siebie, jakby miał rozdwojenie jaźni. To było dziwne. - jęknął.
- To samo robił zanim uderzył w ścianę. Ale czego się boisz? Jesteś jednym z tych co mają broń. - zwróciłam uwagę i roześmiałam się.
- Wiem, ale.. - spojrzał w podłogę.
Drzwi do pokoju szpitalnego się otworzyły i wtedy do pokoju wszedł Daniel wraz z Justinem.
- Jego kłykcie są zdecydowanie złamane. - oznajmił blondyn i przekazał doktorowi wyniki badania. 
Dr. Ben prześledził je wzrokiem i pokiwał twierdząco głową.
- Yup, są połamane. Idź po kilka bandaży, będziesz mógł je zawinąć. - powiedział.
Daniel skinął głową. - Reagan, pójdziesz ze mną? 
- Oczywiście. - powiedziałam śledząc jego kroki.

- Dlaczego chciałeś bym z Tobą poszła? - zapytałam jak tylko byliśmy za drzwiami.
- Nie chcę więcej iść nigdzie sam z tym dzieciakiem, Bieberem. Zdajesz sobie sprawy jaki byłem przestraszony? - niemalże krzyknął.
- Nie musisz się bać.. Jestem pewna, że zjawi się tutaj jeszcze wiele razy. To znaczy wiesz.. On jest najniebezpieczniejszym pacjentem. - uśmiechnęłam się zadziornie.
Daniel spojrzał na mnie ze zmieszanym wyrazem twarzy. - Zamknij się.
- Po prostu się z Tobą droczę. Rozchmurz się! - żartobliwie uderzyłam go w ramię.
On tylko przewrócił oczami i dalej podążał korytarzem. W końcu się zatrzymaliśmy, a Daniel otworzył drzwi. Obydwoje weszliśmy do magazynku. Było tutaj wiele przyborów lekarskich. Chłopak udał się prosto do kasetki niedaleko nas i otworzył ją. Wyjął bandaż i udaliśmy się z powrotem do pokoju 57A.
- Mam bandaż.. - oznajmił i podniósł go do góry.
- Dobrze, teraz owiń jego rękę. - Dr. Ben wskazał na Justina.
Daniel westchnął i podszedł do Justina. Zdjął opakowanie z bandaża i delikatnie podniósł dłoń Justina. Zaczął zawijania, aż wszystko znalazło się na jego ręce i użył szpilki by przytrzymać go w miejscu.
- Proszę bardzo. Wszystko zrobione. - uśmiechnął się i cofnął.
- Dobra robota, Daniel. - pochwalił go doktor.
- Myślę, że powinniśmy wrócić z Justinem z powrotem do izolatki. - Anthony spojrzał na mnie.
Pokiwałam głową. - Chodź Justin. - pokazałam mu by wstał. 
Zgodnie z moim poleceniem podniósł się i po chwili byliśmy już za drzwiami gabinetu.
- Poczekajcie, muszę iść do łazienki. - wypalił Anthony.
- Więc idź. - zachichotałam.
Zaśmiał się i pobiegł korytarzem do męskiej toalety. Spojrzałam na Justina, który bawił się bandażem na jego ręku.
- Nie sądzę, że powinieneś się tym bawić. - powiedziałam.
Popatrzył na mnie przez chwilę przed powrotem do robienia tego co wcześniej.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytałam.
Brak odpowiedzi. Westchnęłam i przejechałam dłońmi po swoich włosach.
- Czym dźgnąłeś tego faceta wczoraj? - na to pytanie chciałam rozpaczliwie znać odpowiedź.
- Żelowy ranczerem. - mruknął nie odrywając wzroku od swojej dłoni.
- Czy to w ogóle możliwe? Jak to zrobiłeś? - zapytałam.
Nigdy nie wiedziałam, że można kogoś zranić kawałkiem cukierka.
- Wykradłem zapalniczkę jednego ze strażników i stopiłem kawałek tego, który dostałem za bycie "grzecznym" przez godzinę.
- To możliwe? - powiedziałam zszokowana.
- Oczywiście. - odparł.
- Jestem już z powrotem. Chodźmy. - Anthony przybiegł do nas z powrotem.
Poprowadził Justina do windy, a ja szłam za nimi. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślicie, że Justin tylko udaje rozdwojenie jaźni? 
Reagan miała możliwość zobaczenia więcej jego "psycho" strony.

Przepraszam, że tak długo trwało dodanie nowego rozdziału, ale wszystko było spowodowane
podekscytowaniem jakie czułam przed koncertem. Jednak w końcu mamy następny :)
Podobno kilka osób chce założyć polskie konta naszych bohaterów na twitterze, ale póki co jeszcze takie nie powstały.
Jak już będę miała na nie namiary to podam Wam linki :)      

twitter: @stratfordsfame
ask: ask.fm/HeartOfBieber 


22 komentarze:

  1. ibjbjasdbdbashsbhasdbhkcbjx, cudowny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jest ofisdhyugfjldkshgv *____* chce kolejny <3/ @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  3. asdfghjklasdfghjklasdfghjklasdfghjkl boski. Dziękuję, że tłumaczysz. Na tym BFF głupio się czyta. Masakra (: Kocham Cię i tyle. Podziwiam. W przeciągu dzisiaj lub jutro.. będzie u mnie NN na moich blogach ♥ #muchlove

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne fan fiction. Od dzisiaj jestem stałą czytelniczką. :)
    @loklitta

    OdpowiedzUsuń
  5. FHSDGFDGFSHDGFSDH
    świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Śwwietny ! Mam nadzieję, że następny będzie szybciej ? <3
    kostka22

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, możliwe że udaje to rozdwojenie jaźni. Szczególnie ta rozmowa Justina z samym sobą. Ale kto wie. ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. wowowowowow ale jestem ciekawa co dalej *.* Dzięki za tłumaczenie :)

    Jak tam po koncercie? Możesz już zasnąć czy dalej za dużo emocji?
    SWAG SWAG SWAG SWAG SWAG SWAG SWAG SWAG SWAG xD
    @aania46

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. um, po koncercie dobrze, aczkolwiek trochę łapie mnie taka "depresja" po koncertowa :) ale problemów ze spaniem nie mam hA. I SAID.. ALL YOU GOTTA DO IS SWAG.

      Usuń
  9. Jeju To jest CUDOWNE:D Ja kocham to opowiadanie ;D Już się nie mogłam doczekać kiedy dodasz tu kolejny rozdział, po prostu mega:) aww ona z nim normalnie pogadała, wgl to jest serio świetne już nie mogę się doczeka kolejnego rozdziału:)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekamy na nowy!

    OdpowiedzUsuń
  11. Justin na pewno ma rozdwojenie jaźni. Coś czuję, że dręczy go duch kogoś kogo on zabił ;o Rozdział fovndfovnodfnononcdc *.* Myślałam, że on zabije Daniela jak razem poszli. Czekam na następny ♥ / @Official_Aleksa

    OdpowiedzUsuń
  12. zajebiste <3
    justin pewnie udaje hahah :)
    świetnie przetłumaczony, pozdrawiam @perriefox x

    OdpowiedzUsuń
  13. świetnie tłumaczysz, mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na tt? byłabym wdzięczna :) @rockingbiebur

    OdpowiedzUsuń
  14. uhuuu. jestem ciekawa, co serio jest z justinem. i boję się go. dawaj następny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam z niecierpliwoscia na następny !:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne tłumaczenie :3
    @_fidelidad jak byś mogła powiadom ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. jejciu to jest takie super..zaczelo cale opowiadanie sie brutalnie ale teraz robi sie ciekawie....mam nadzieje ze szybko dodasz kolejny :)) prosze informuj @ewelina9757

    OdpowiedzUsuń
  18. http://im-the-one-you-want.blogspot.com/ zapraszam do mnie <3 też pisze o Justinku <333 \ kocham te opow. czekam do piątku na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny rozdział!
    @dangerous_696

    OdpowiedzUsuń
  20. świetne! szczerze powiem na początku nie byłam zbytnio przekonana do tego opowiadania, ale teraz mnie tak wciągnęło, że chociaż wiem że rozdział będzie w piątek lub sobote to i tak codziennie patrze czy przypadkiem nie dodałaś rozdziału :)

    Zapraszam do siebie, pisze opowiadanie o Justinie ; 3
    http://staywithmeforeverx.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  21. ciekawe jak to wszystko się potoczy. :)

    OdpowiedzUsuń