Reagan Mercer's POV:
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy Brandon pocałował Tori. Byli doprawdy uroczy. Wzdychając, przeniosłam wzrok na Justina i zobaczyłam go, wpatrującego się w sufit. Przysunęłam się bliżej niego, a następnie umieściłam głowę na jego ramieniu. Natychmiastowo, obrócił głowę w moją stronę, a jego ciało zesztywniało.
- Wszystko dobrze? - zapytałam cicho.
- W porządku. - powiedział, zaciskając szczękę.
- Justin, co się dzieje? - wyszeptałam.
- Nie lubią cię. - warknął.
- O-o czym ty mówisz? - wyjąkałam.
- Dobrze wiesz, o czym mówię, Reagan. - splunął Justin.
Wzdychając, przysunęłam kolana do swojej klatki piersiowej. Dokładnie wiedziałam, co miał na myśli i straszliwie mnie to przerażało. Nie miałam pojęcia, dlaczego głosy w jego głowie tak bardzo mnie nienawidziły, lecz byłam zdeterminowana, aby się tego dowiedzieć.
- Justin. - szepnęłam.
- Co? - westchnął.
- Czy możemy wrócić do twojego pokoju, aby porozmawiać? - wymamrotałam.
- Bez różnicy. - mruknął.
Chwytając jego rękę, splotłam nasze palce, a następnie wstałam z łóżka Brandona, kierując się do drzwi. Chciałam pożegnać się z Brandonem i Tori, lecz oczywiście byli zajęci czymś innym. Zeskanowując swoją kartę, otworzyłam drzwi i wraz z Justinem powędrowałam przez korytarz do jego pokoju.
Po raz kolejny, zeskanowałam swoją kartę, a następnie oboje podeszliśmy do łóżka. Justin położył się na nie, wciąż patrząc w sufit. Ostrożnie, przybliżyłam się do jego łóżka po czym zajęłam miejsce obok niego. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, a Justin ciasno owinął rękę wokół mojej tali.
- Czy mogę o coś zapytać? - wyszeptałam.
- Śmiało. - mruknął Justin.
- Dlaczego te głosy tak bardzo mnie nienawidzą? - westchnęłam.
- Nie wiem, czy powinienem ci powiedzieć. - wymamrotał.
- Proszę? - poprosiłam.
- Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego to powiem ci. To dlatego, że kiedy jesteś w pobliżu skupiam się wyłącznie na tobie, a wszystko inne zanika. Nie słyszę głosów. Znaczy, czasami się przebijają. Lecz bardzo rzadko. Chcą być moim jedynym piorytetem, a ty mnie rozpraszasz. Więc chcą cię zabić. - powiedział jednym tchem.
Kiedy skończył, leżałam tam, będąc zupełnie oniemiała. Nie miałam pojęcia, czy w tym momencie powinnam skakać z radości czy może płakać. Justin powiedział, że jestem jego jedynym rozproszeniem, jedyną osobą, przy której zapomina. Byłam zdeterminowana, aby tak pozostało.
- Jesteś zła? - wymamrotał Justin.
- Dlaczego miałabym być? - zapytałam zdezorientowanym głosem.
- Chcą cię zabić. - warknął.
- Być może chcą mnie zabić, lecz ty tego nie zrobisz. Może i jesteś psycholem, ale posiadasz miękką stronę. - uśmiechnęłam się.
- Wyłącznie dla ciebie. - mruknął i umieścił czoło na moim.
Uśmiechając się, przybliżyłam się do niego, a następnie spojrzałam w jego oczy. Odkąd się tutaj znalazłam, był to drugi raz, kiedy mogłam je ujrzeć. Jego oczy były przepiękne. Ściśle mówiąc, on był przepiękny. Pomijając jego psychiczne zachowanie, wyglądał niewinnie.
- Masz pięknę oczy. - wypaliłam bez zastanowienia.
- Nic nie równa się z twoim pięknem, Reagan. - zarumienił się.
Nie byłam przyzwyczajona do tego, aby ktoś nazywał mnie piękną. Justin był prawdopodobnie najwspanialszym facetem, jakiego poznałam, nawet jeśli był psychiczny. A jego rumieniec sprawił, że ta chwila stała się dziesięć razy słodsza.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytałam cicho.
- Dlaczego miałbym tak nie myśleć? - zmarszczył brwi.
- Ponieważ nikt przedtem nie nazwał mnie piękną. - wyszeptałam, a łzy przepełniły moje oczy.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał Justin i jeszcze ciaśniej owinął swoje ręce wokół mojej talii, patrząc w moje oczy.
- Nie obrażaj się, jesteś psychiczny, lecz jesteś najsłodszym facetem, jakiekogokolwiek poznałam. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- W porządku.- zaśmiał się. - Kiedy mówię, że jesteś piękna, naprawdę tak myślę. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Nie ma za co, przepiękna. - uśmiechnął się, a następnie pocałował moje czoło.
Leżeliśmy w całkowitym milczeniu przez kilka minut. Lubiłam, kiedy Justin był w moich ramionach, a ja w jego. Wiem, że jestem tutaj tylko 3 dni, lecz doprawdy mogę powiedzieć, że ja i Justin jesteśmy bardzo blisko.
Justin położył rękę na moim policzku i delikatnie zaczął głaskać go kciukiem. Położyłam rękę na jego policzku, wpatrując się w jego piękne tęczówki o miodowym kolorze.
Powoli, Justin zaczął zamykać przestrzeń między nami. Mój oddech ponownie uwiązał się w gardle, lecz zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, jego miękkie usta były złączone z moimi. Nasze usta poruszały się w synchronizacji, kiedy wplątałam palce w jego włosy, lekko ciągnąc ich końcówki.
Jęcząc, Justin przyciągnął mnie do siebie, przebiegając palcami wzdłuż moich boków. Po około 30 sekundach, oderwałam się od niego i szeroko uśmiechnęłam. Odwzajemnił mój uśmiech, a nasze policzki nabrały lekkiego odcieniu różu.
- To był mój pierwszy pocałunek. - przyznał Justin, przygryzając wargę.
- Mój także. - zarumieniłam się.
Justin uśmiechnął się, a następnie ponownie musnął moje usta. Rumieniąc się, położyłam głowę na jego klatce piersiowej po czym zamknęłam oczy. Ostrożnie głaskał moje plecy. Wzdychając, owinęłam ramiona wokół jego tułowia i przyciągnęłam go bliżej.
- Co chcesz dzisiaj robić? - wymamrotałam.
- Tak naprawdę, nie możemy zrobić niczego. Nie mogę opuścić swojego pokoju. - westchnął.
- Porozmawiam z Marisą i Anthonym. - uśmiechnęłam się, a następnie spojrzałam na Justina.
- A co jeśli coś zrobię? Co jeśli coś pójdzie nie tak? - wyszeptał.
- Masz mnie, pamiętasz? - zapytałam i przebiegłam palcami wzdłuż jego ramienia.
- Na pewno? - mruknął.
- Na pewno. - uśmiechnęłam się po czym ponownie pocałowałam jego usta.
Moje usta utrzymywały się na jego przez kolejne kilka sekund, aż w końcu je oderwałam, ponownie kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Owinął ręcę wokół mojej talii, a następnie pocałował czubek mojej głowy.
- Tak czy inaczej, co chciałabyś robić? - zapytał z ciekawością.
- Chcesz obejrzeć jakiś film? - zasugerowałam.
- Um, jasne. - wzruszył ramionami.
- Jaki film chciałbyś obejrzeć? - zapytałam po czym pogłaskałam jego policzek.
- Wszystko jedno, tylko, żeby nie był zbyt słodki. - uśmiechnął się.
Jęcząc, schowałam głowę w jego klatkę piersiową na co Justin się zaśmiał. Delikatnie, pocałowałam jego klatkę piersiową, zanim oderwałam się od niego i wstałam.
- Dokąd idziesz? - zapytał nerwowo.
- Spytać Marise. - odparłam.
- Nie zgodzi się. - wymamrotał.
- Warto spróbować. - zaśmiałam się i zeskanowałam swoją kartę, a następnie opuściłam pokój.
Uśmiechawszy się, szłam przez korytarz do pokoju Brandona. Kiedy tam dotarłam, zeskanowałam swoją kartę i weszłam do pomieszczenia, zastając Tori i Brandona, leżących i przytulających się na łóżku, kiedy Marisa patrzyła w swój telefon.
- Marisa, czy możemy porozmawiać? - zapytałam.
- Jasne. - uśmiechnęła się i obie opuściłyśmy pokój.
- Co chcesz? - spytała.
- Mogę zabrać Justina do kina? - wyszeptałam.
- Co? - zapytała, a jej oczy szeroko się otworzyły.
- Proszę? - poprosiłam.
- To może być poważnym zagrożeniem, Reagan. Nie wiem, czy Justin jest na to gotowy. Jest doprawdy bardzo niebezpieczny. - westchnęła.
- Wiem, że jest niebezpieczny, lecz rozmawialiśmy o tym. Proszę? Być może dobrze wpłynęłoby to na niego. - uśmiechnęłam się z nadzieją.
- Po prostu nie wiem, czy jest to dobry pomysł. - westchnęła Marisa, przeczesując włosy.
- Proszę? - poprosiłam ponownie, przeciągając literę "o".
- Dobrze. - westchnęła.
- Bardzo dziękuję! - pisnęłam, mocno ją przytulając.
- Proszę bardzo. Ale jest kilka warunków. - powiedziała Marisa.
- Jakich? - zapytałam, czekając na odpowiedź.
- Nie spuszczaj wzroku z Justina. A kiedy oderwiesz od niego wzrok, aby oglądać film, trzymaj jego rękę, jakby miało zależeć od tego twoje życie. - ostrzegła.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Bawcie się dobrze. - roześmiała się.
- Czekaj. - przerwałam.
- Tak? - spytała.
- Czy mogę wziąć twój samochód? - zapytałam, wysuwając dolną wargę.
Westchnęła zanim włożyła rękę do kieszeni, rzucając do mnie swoje kluczyki. Uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju Justina. Kiedy otworzyłam drzwi, Justin cicho szeptał do siebie przez co westchnęłam. Gdy usłyszał, że wróciłam, natychmiastowo zaprzestał i uśmiechnął się do mnie.
- Co powiedziała? - zapytał podekscytowanym głosem.
- Zgodziła się. - uśmiechnęłam się.
- To nowość. - wymamrotał Justin.
- Dalej, musimy się przygotować. - uśmiechnęłam się.
Justin wyciągnął pare spodenek koszykarskich z niebieskimi paskami wzdłuż boków, bokserki, a także bluzkę z dekoltem w kształcie litery "V". Kiedy skończył, podszedł do mnie, chwytając moją rękę.
Uśmiechając się, ponownie zeskanowałam swoją kartę, a następnie podeszliśmy do dużych metalowych drzwi. Anthony siedział w miejscu dla strażników, czytając książkę. Zeskanowałam swoją kartę ponownie, a następnie weszliśmy na górę po schodach, aż nareszcie dotarliśmy do innych drzwi.
- Chcesz wziąć prysznic w moim pokoju? - uśmiechnęłam się.
- Tak. - odwzajemnił mój uśmiech.
Kiedy dotarliśmy do windy, Justin ścisnął moją dłoń tak mocno, że miałam wrażenie, iż ją złamał. Sycząc, wykorzystałam swoją drugą rękę, aby delikatnie głaskać jego dłoń.
- Wszystko w porządku? - zapytałam cicho.
- Nienawidzę wind. - niemal pisnął.
- Wszystko dobrze, jestem przy tobie. - uspokajałam go.
Nieco zrelaksował się, czując mój dotyk, a następnie wziął głęboki oddech. Kiedy winda nareszcie dotarała, wciągnęłam Justina do środka. Pochylił się po czym schował głowę w moją klatkę piersiową, najwyraźniej czekając na to, abyśmy byli już na górze.
Nacisnęłam przycisk z numerkiem siedem, cierpliwie czekając aż drzwi się zamkną. Delikatnie, przejeżdżałam palcami wzdłuż włosów Justina przez co westchnął z ulgą. Pocałowałam czubek jego głowy i przyciągnęłam bliżej siebie.
- Wszystko dobrze, Justin? - zapytałam, ponownie przeczesując palcami jego włosy.
- Teraz tak. - mruknął do mojej piersi.
Uśmiechając się, przeczesywałam palcami jego włosy, aż w końcu dotarliśmy do piętra numer siedem. Justin wybiegł za nim, a ja pośpiesznie podążałam za nim.
- Cholera. - krzyknął jakiś facet.
- Niezły tyłek. - krzyknął inny.
- Zamknijcie się! - Justin krzyknął w ich stronę.
Natychmiastowo, wszystko zamilkło. Justin spojrzał na nich wszystkich, kiedy szeroko otworzyli swoje usta. Owinął ręcę wokół mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Kiedy nareszcie dotarliśmy do mojego pokoju, zeskanowałam swoją kartę i szybko weszliśmy do środka.
- Wszystko w porządku? - wyszeptał Justin.
- W porządku, musimy się przygotować. - uśmiechnęłam się i delikatnie pocałowałam jego usta.
Uśmiechnął się, przykładając czoło do mojego. Delikatnie pocałował mnie po raz kolejny, a następnie wszedł do łazienki i zamknął drzwi. Po okołu pięciu minutach, Justin wyszedł.
Jego włosy były mokre i kapała z nich woda, powoli spływając wzdłuż jego mięśni. Czy to źle, że jedyną rzeczą, której pragnęłam w tym momencie było lizanie go? Moje oczy powędrowały w dół jego ciała, lecz ku mojejmu rozczarowaniu, jego dolna część była okryta ręcznikiem.
- Widzę, że rozbierasz mnie wzrokiem. - uśmiechnął się.
Spuszczając wzrok, poczułam, jak moje policzki nabierają purpurowego koloru. Justin zaśmiał się, siadając na łóżku obok mnie.
- Idź pod prysznic, przepiękna. - uśmiechnął się.
- Dobrze. - odwzajemniłam jego uśmiech.
Wstając, podeszłam do swojej walizki i wyciągnęłam strój, który składał się z szortów, koszulki Atlanta Falcons, bielizny i pasujących fioletówych butów firmy "Nike".
Wzdychając, weszłam do łazienki i szybko wzięłam prysznic. Kiedy skończyłam, wytarłam się, a następnie spięłam swoje włosy w kucyk. Wychodząc z łazienki, ujrzałam ubranego i gotowego do wyjścia Justina.
- Gotowy? - uśmiechnęłam się, wyciągając do niego rękę.
Skinął głową i chwycił ją, splatając nasze palce. Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do windy. Zanim tam dotarliśmy, Justin pociągnął mnie do tyłu i potrząsnął głową.
- Co? - zaśmiałam się.
- Schody. - zwyczajnie powiedział.
Żartobliwie wywróciłam oczami, a następnie pociągnęłam go w stronę schodów. Otworzyłam drzwi i zanim zaczęłam schodzić po schodach, wskoczyłam na jego plecy. Oboje śmialiśmy się, schodząc z siódmego piętra.
- Otwórz drzwi. - powiedział.
Podszedł do drzwi, a ja zeskanowałam swoją kartę. Udaliśmy się do głównego holu. Wciąż byłam na plecach Justina. Kiedy dotarliśmy do głównych drzwi, ponownie zeskanowałam swoją kartę po czym wyszliśmy na zewnątrz.
- Słońce doprawdy mocno świeci. - westchnęłam, opierając głowę na głowie Justina.
- Tak. - mruknął i szedł dalej wzdłuż parkingu.
Wyciągając kluczyki Marisy z kieszeni, kliknęłam na przycisk "Unlock" na pilocie. Posiadała małego, czarnego Escalade'a, mój ulubiony rodzaj samochodu. Justin otworzył dla mnie drzwi kierowcy, a następnie posadził mnie na siedzeniu po czym obszedł auto i usiadł na swoje miejsce pasażera.
Zamykając drzwi na klucz, odpaliłam auto i ostrożnie wycofałam. Justin zdjął jedną z moich rąk z kierownicy i splótł ją ze swoją. Przysunął moją dłoń do swoich ust i pocałował każdy z moich palców.
- Dlaczego jesteś taki miły? - zachichotałam.
- Sprawiasz, że zapominam. - uśmiechnął się na mojej dłoni.
Uśmiechnęłam się przez fakt, że rzeczywiście był teraz szczęśliwy. Mam nadzieję, że potrwa to dłużej. Jeździliśmy około godzinę, zanim nareszcie znalazłam kino. Justin wyskoczył z samochodu i podbiegł do mnie, otwierając moje drzwi. Przesunął moje ciało do krawędzi fotela.
- Hej. - uśmiechnął się i oparł swoje czoło na moim.
- Cześć. - roześmiałam się, owijając ręce wokół jego szyi.
Pochylił się i delikatnie pocałował moje usta po czym odsunął się i ponownie uśmiechnął. Odwzajemniłam jego uśmiech i wysiadłam z samochodu. Zanim moje stopy dotknęły ziemi, Justin podniósł mnie i ponownie umieścił na swoich plecach.
- Justin, mogę chodzić. Po to mam nogi. - zachichotałam.
- Księżniczki nie powinny chodzić. - wymamrotał pod nosem.
- Awww. - gruchałam, całując czubek jego głowy.
Justin skierował się do drzwi kina i otworzył je, wchodząc do środka. Udaliśmy się do kasy, w której można kupić bilety, a następnie spojrzeliśmy na listę granych filmów. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Justin zwrócił się do kolesia przy kasie.
- Dwa bilety na Ostatni Egzorcyzm, proszę. - powiedział, wyciagając banknoty z kieszeni.
Skąd Justin miał pieniądzę? Myślę, że z tego samego miejsca, z którego miał scyzoryk i zapalniczkę. Facet przekazał nam nasze bilety.
- Jesteś głodna, piękna? - uśmiechnął się.
- Nie jestem, ale dziękuję. - zarumieniłam się.
Justin skinął głową i ruszył korytarzem, aż w końcu dotarliśmy do sali, w której był puszczany nasz film. Wchodząc do środka pomieszczenia, Justin nareszcie odstawił mnie na ziemie i złapał moją rękę. Skierowaliśmy się do swoich miejsc w środkowym rzędzie. Usiadłam, a Jusitn położył się, opierając głowę na moich kolanach.
- Muszę iść do łazienki. - westchnął Justin.
- Czy chcesz, abym poszła z tobą? - zapytałam cicho.
- Poradzę sobie. - mruknął i pośpiesznie pocałował moje wargi.
Wzdychając, obserwowałam jak Justin zbiega po schodach i wychodzi na zewnątrz sali. Było niemal ciemno i siedziało tutaj zaledwie 5 osób. Nienawidziłam zostawać sama w kinie. Jakieś dwadzieścia minut później, Justin wrócił, mając coś ciemnego na koszulce.
- Co to? - wykrztusiłam.
- Krew. - Justin wzruszył ramionami.
- Co zrobiłeś? - wyszeptałam krzykliwym głosem.
- Powinniśmy natychmiast wyjść. - zrzędził Justin.
Zaraz po tym, usłyszałam oszalały głos, dochodzący z głośników.
- Uwaga, wszyscy. Prosimy o natychmiastowe opuszczenie budynku. Ktoś został zamordowany.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oj, Justin, co ty zrobiłeś...
I mamy rozdział, w którym jest dużo Justina i Reagan, zadowoleni?
Przepraszam za wszystkie błędy, literówki i niezrozumiałe zdania, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle.
Serdecznie zapraszam was do komentowania, ponieważ daje to ogromną motywację i satysfakcję!
W każdym razie, dziękuję, kocham was, do następnego rozdziału!