Rozdziały

czwartek, 14 marca 2013

01. "Witajcie w Atascadero Hospital."


Reagan Mercer's POV

"Oh Mickey, you're so fine, you're so fine you blow my mind, Hey, Mickey, Hey, Mickey," usłyszałam alarm mojego telefonu. Jęknęłam, wzięłam telefon i odblokowałam ekran główny. Patrząc na datę, zerwałam się z łóżka, prawie spadając na podłogę. Dzisiaj był dzień, kiedy miały zostać ogłoszone wyniki na wolontariuszy, a raczej stażystów, którzy polecą do Kalifornii, do szpitala Atascadero dla kryminalistów. Atascadero ogłosił konkurs dla wszystkich szkół, ale tylko jedyna mogła zostać wybrana. Potrzebowali czterech stażystów na wylot do Kalifornii, którzy mogliby pomóc przy wolontariacie. Spośród dziesięciu tysięcy szkół, które wysłały zgłoszenia, tylko jedna z nich została wybrana. Tą szkołą była moja szkoła. 

Kiedy mój nauczyciel fizyki podzielił się z nami wieścią o tym, że to właśnie nasza szkoła została wybrana, wiedziałam, że to nie była kwestia szczęścia. Zawsze marzyłam by być psychiatrą i akurat jedna z praktyk była właśnie dla studenta psychiatrii. Później powiedział, że aby dostać się do szpitala, musimy napisać esej uzasadniający dlaczego czujemy, że to właśnie MY jesteśmy godni wygranej. Stanowiska przy których potrzebowali pomocy to policjanci, farmaceuci, lekarze, no i oczywiście psychiatra. Mój najlepsza przyjaciółka Lainey też napisała jeden z esejów. Gdy była młodsza, zawsze interesowała się jaką zawartość miała dana pigułka i na co była, więc zgłosiła się by pomagać przy wolontariacie farmaceutycznym. Po sześciu miesiącach oczekiwań, dzisiaj wreszcie był dzień, kiedy miało zostać ogłoszone kto się dostał, a kto nie.

Ruszyłam do łazienki, która była w moim pokoju, odkręciłam kurek prysznica pozwalając wodzie się swobodnie lecieć. Szybko ściągnęłam swoją piżamę i weszłam pod ciepły strumień. Jęknęłam, kiedy zaczęła rozgrzewać moją chłodną skórę. Próbując wybrać, której butelki szamponu użyć, w końcu zdecydowałam się na truskawkę. Nałożyłam go na włosy, a potem go spłukałam, następnie nałożyłam kokosową odżywkę i namydliłam ciało lawendowym żelem pod prysznic. Kiedy w końcu skończyłam, wyszłam z brodzika i owinęłam puszysty różowy ręcznik wokół mojego drobnego ciała. Wyszłam z łazienki i skierowałam się ku mojej szafie. Musiałam założyć coś odpowiedniego na dzisiejsze wydarzenie. Przeszukiwałam szafę kilka razy, aż ostatecznie postawiłam na klasyczny strój i wróciłam do łazienki. Kiedy byłam gotowa, zeszłam na dół do kuchni. Na stole stał talerz gofrów i notatka od mojej mamy.

"Powodzenia kochanie! Mam nadzieję, że się dostaniesz. Ale to dość niebezpieczne, więc jeśli Ci się uda, pamiętaj by zachować bezpieczeństwo. Przepraszam, że nie mogę tam być, dostałam telefon z pracy. Kocham Cię. - Mama"

- Oczywiście.. - mruknęłam pod nosem. 
Moja mama zawsze była zbyt zajęta by mnie wspierać w czymś co było dla mnie ważne. Była neurochirurgiem i rzadko się widywałyśmy, ale nie mogę powiedzieć, że nie lubiłam zostawać sama. Usiadłam przy stole i powoli zaczęłam jeść śniadanie. Po około pięciu minutach skończyłam i szybko zmyłam naczynia po posiłku. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Halo? - odebrałam.
- Cześć! - moja przyjaciółka, Lainey, krzyknęła do słuchawki.
- Oh cześć! Jeju, czy Ty też jesteś tak zdenerwowana dzisiejszym dniem jak ja? - zapytałam podekscytowana.
- Nie mogłam spać w nocy! Naprawdę mam nadzieję, że nas wybiorą. To by było niesamowite jeśli dostałybyśmy się we dwie. Ale zmieniając temat, nadal mam Cię podwieźć do szkoły?
- Tak, będę gotowa za pięć minut. - uśmiechnęłam się mimo, że nie mogła tego zobaczyć.
- Okej, będę niedługo, do zobaczenia! - skwitowała zanim odłożyła słuchawkę.
Potrząsnęłam głową i pobiegłam na górę. Poszukiwania mojej torby zajęły mi kilka minut, ale w końcu znalazła się pod łóżkiem. Wzięłam ją i zeszłam na dół, po czym usiadłam na krześle w pobliżu naszego basenu. Trzy minuty później, Lainey zajechała pod mój dom. Biegnąc w stronę jej samochodu, zarzuciłam torbę na ramię i po chwili już siedziałam w fotelu pasażera.

- Cześć suko! - Lainey powiedział radośnie.
- Cześć! - uśmiechnęłam się. 
Spojrzała za siebie zanim ostrożnie wyjechała z mojego podjazdu. Potem zrobiło się niezręcznie cicho. Pochyliłam się by włączyłyć radio, a po chwili w głośnikach już rozbrzmiewały pierwsze takty Macklemore piosenki "Thrift Shop".
- To jest moja kwestia! - Lainey i ja krzyknęłyśmy jednocześnie. Momentalnie obydwie parsknęłyśmy śmiechem zanim zaczęłyśmy śpiewać. Moja przyjaciółka i ja miałyśmy tradycję, że kiedykolwiek ta piosenka leci w radio, w jednej chwili rzucamy wszystko i zaczynamy śpiewać.  
- What what, what what, what what, what what - Lainey zaczęła śpiewać.
- Bada, bada, bada bi da! - spróbowałam dodać, ale mi się nie udało.
Po mojej nieudanej próbie śpiewu znów wybuchnęłyśmy śmiechem. Nagle rozległ się głośny hałas klaksonu i pisk opon. Zamilknęłyśmy by po chwili znów zacząć chichotać.
- Prawie zginęłyśmy, dlaczego więc się śmiejemy? - udało mi się wydusić.
- Nie mam pojęcia - Lainey prawie płakała ze śmiechu.
Wydawałoby się, że trwało to wiecznie, ale tak naprawdę po kilku minutach dojechałyśmy do szkoły. Przyjaciółka wjechała na parking i zaparkowała na swoim miejscu, które znajdowało się w pierwszym rzędzie od szkoły.
- Widzimy się po wychowawczej, szmato. - powiedziałam wysiadając z samochodu i zarzuciłam torbę na ramię.
- Okej, cześć suko! Kocham Cię! - Lainey odpowiedziała przed udaniem się w przeciwnym kierunku do mojego. 
Potrząsnęłam głową i chichocząc sama do siebie, ruszyłam we własnym kierunku do szkoły. Pod sekretariatem zebrał się duży tłum, ale nie interesował mnie on zbytnio. Udałam się na drugie piętro gdzie znajdowała się moje szafka. Szybko wpisałam swoją kombinację i wrzuciłam do torby książkę od fizyki i hiszpańskiego. Ruszyłam schodami na trzecie piętro i udałam się do mojej klasy w której jak zwykle, póki co byłam tylko ja. Jeśli jeszcze nie zauważyliście to mam trochę z kujona. Ale myślę, że taka właśnie muszę być, skoro chcę być psychiatrą i w ogóle. Wyciągnęłam książkę i zeszyt od fizyki, który zaczęłam kartkować. Po około pięciu minutach, w końcu zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli wchodzić do klasy, jeden po drugim. Wciąż przeglądałam swoje notatki kiedy Drake Flores, który wysłał esej na stanowisko policjanta, podszedł i usiadł obok mnie.
- Jesteś zdenerwowana tym, że mogą Cię nie wybrać? - chłopak zapytał cicho.
- Trochę, to znaczy mam nadzieję, że mnie wybiorą. Szczerze bym się załamała, gdyby było inaczej. - mruknęłam.
- Ta, wiem co czujesz. Bycie policjantem było moim marzeniem od drugiej klasy. W każdym razie, powodzenia. - uśmiechnął się zanim wstał i poszedł w stronę swoich przyjaciół.

Siedziałam jak słup przez dłuższą chwilę. Czy Drake Flores właśnie ze mną rozmawiał? Był najlepszym sportowcem spośród najstarszych klas. Wszystkie tanie dziwki były na każde jego zawołanie, w sumie nie tylko one, a każda z dziewczyn, ale ja trzymałam się z tyłu. Wreszcie nasza nauczycielka, Pani Herzog, weszła do sali. 
- Klasa, zajmijcie swoje miejsca i się uspokójcie. - powiedziała nieco podirytowana.
Właśnie wtedy jeden z popularnych dzieciaków, chyba miał na imię Derek, wypluł gumę prosto na mnie. I oczywiście, z moim szczęściem, wylądowała na końcach moich włosów. Zaczęłam krzyczeć co sprawiło, że wszyscy zwrócili się ku mojej stronie, a Derek wybuchnął śmiechem.
- Panie Neldner, dlaczego to jasnej cholery to zrobiłeś?! Koza na tydzień! - wrzasnęła Pani Herzog.
- To nie było fajne, man. - odezwał się Drake kręcąc przy tym głową.
Łzy zaczęły napływać mi do oczu, momentalnie wybiegłam  z klasy i rzuciłam się w stronę łazienki. Ostrożnie starałam się pozbyć gumy przyklejonej do moich końcówek, ale nic nie skutkowało. To nie był pierwszy raz, kiedy byłam nękana przez Dereka. On i jego popularna ekipa zawsze mnie zastraszali, nie ważne co zrobiłam. Nagle, Drake wpadł do łazienki dla dziewcząt i podbiegł do mnie.
- Wszystko w porządku? - szepnął.
- W porządku. - mruknęłam.
- Nie, nie jest w porządku. Pozwól mi pomóc. - powiedział i odwrócił mnie ku sobie, po czym po chwili zmagań wyciągnął gumę z moich włosów.
- I prosze, po problemie - powiedział i przytulił mnie do siebie -Przykro mi Reagan.. 
- Nie ważne. Lepiej wracajmy do kla.. - przerwało mi ogłoszenie podawane przez szkolne radio.
- Drake Flores, Reagan Mercer, Lainey Ross i Daniel Bier, proszę o zjawienie się w moim gabinecie, natychmiast. - usłyszałam.
Zmieszana spojrzałam na Drake'a i obydwoje ruszyliśmy w stronę drzwi. Drake wyprzedził mnie i je otworzył, przepuszczając mnie pierwszą. Momentalnie znaleźliśmy się w biurze, Daniel i Lainey już siedzieli na miejscach.
- Dlaczego nas wezwali? - szepnęłam do Lainey, zajmując krzesełko obok niej.
- Nie mam pojęcia. Kazali nam tu siedzieć i czekać na Panią MacPhee, aż zejdzie na dół. - odszepnęła.
Kiedy podniosłam wzrok zauważyłam, że Daniel i Drake byli pochłonięci rozmową, prawdopodobnie o futbolu. Wreszcie Pani MacPhee weszła do pokoju i stanęła przed nami. Wszyscy wstaliśmy.
- Siadać. - rozkazała.
Ponownie opadliśmy na krzesła, czekając, aż w końcu coś powie.
- Prawdopodobnie wszyscy się zastanawiacie dlaczego tutaj jesteście. Więc chodzi o Wasze eseje, które przesłaliście sześć miesięcy temu. Pamiętacie je? - uśmiechnęła się.
Zaparło mi dech w piersiach na wspomnienie o esejach. Czy wygraliśmy? A może przegraliśmy? Czy były one, aż tak złe, że wyrzucą nas ze szkoły? Tak wiele pytań nagle pojawiło się w mojej głowie, desperacko chciałam znać na nie odpowiedzi.
- Jesteście naszymi czterema zwycięzcami! Personel Atascadero przeczytał Wasze uzasadnienia, uważają, że są niezwykłe. I będą zaszczyceni goszczenia Was jako stażystów w ich szpitalu! - melodyjnie oznajmiła, po czym szeroko się do nas uśmiechnęła.
Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Zaczęłyśmy krzyczeć z radości, przytuliłam mocno Lainey, a łzy zaczęły napływać do moich oczu. Momentalnie się rozpłakałyśmy ze szczęścia, mówiąc jak bardzo to doceniamy. Usłyszałyśmy aplauz ze strony Daniela i Drake, którzy tylko rzucili krótkie 'świetnie'.
- Więc, wylatujemy za cztery godziny. Pamiętajcie, że macie zamiar zostać tam na całe lato, więc idźcie do domu, pakujcie się i spotykamy się na lotnisku w Nowym Jorku za trzy i pół godziny. - Pani McPhee dodała przed wypuszczeniem nas z gabinetu.
Szybko złapałam Lainey pod rękę i biegiem ruszyłyśmy do głównych drzwi, a chwilę potem do jej samochodu. Wsiadłyśmy do niego, a uśmiechy nie znikały z naszych twarzy. Podwiozła mnie do domu bym mogła się spakować i powiedziała, że przyjedzie po mnie przed udaniem się na lotnisko. W biegu wyciągnęłam klucz od domu z kieszeni moich jeansów i otworzyłam drzwi frontowe. Gdy w końcu dostałam się do środka, znów zaczęłam krzyczeć ze szczęścia. Nie mogłam uwierzyć, że mi się udało. To było jak wygranie marzeń. Wchodząc do mojego pokoju, wyciągnęłam wszystkie ubrania, które miałam w komodzie i szafie. Ponieważ był to maj, a mieliśmy pozostać tam, aż do sierpnia, wszystko miałam zamiar pomieścić w moich trzech różowych walizkach. Przeszukując szafkę z moimi butami, wybrałam 14 par i wrzuciłam je do osobnej torby. Później weszłam do łazienki i wyciągnęłam kosmetyczkę. Spod umywalki wyciągnęłam pięć różnych szamponów i odżywkę, balsam, prostownice etc. i umieściłam wszystko w kosmetyczce. Ostatnią rzeczą jaką musiałam zrobić było spakowanie wszystkich rzeczy od mojego iPhona, między innymi ładowarki i dwóch par słuchawek. Po chwili ostatecznie skończyłam, w tym samym momencie odebrałam telefon od Lainey.
- Halo?
- Hej. Więc, oczywiście mój samochód byłby za mały na wszystkie nasze bagaże, więc mój tata jedzie ze mną po Ciebie jego Escalade. Bądź gotowa za dziesięć minut. - oznajmiła mi na jednym wydechu.
- W porządku, do zobaczenia! - uśmiechnęłam się do siebie.
Chwytając wszystkie moje walizki, ściągnęłam je na dół i postawiłam przy drzwiach. Wbiegłam do kuchni, szybko napisałam mamie kartkę i chwyciłam jabłko. Po chwili, tata Lainey zatrąbił, a ja ostatni raz rozejrzałam się po domu. Wróciłam do moich walizek, chwyciłam je i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć mała! - krzyknął tata Lainey.
- Cześć, Panie Ross! - uśmiechnęłam się.
Wysiadł z samochodu i zabrał moje walizki. Wrzucił je do bagażnika, po czym obydwoje wsiedliśmy do samochodu.
- Jak tam Reagan? Jesteś podekscytowana? - zapytał
- Oczywiście, że jest, tato. - przyjaciółka przewróciła oczami.
- Staram się nawiązać rozmowę. - zaśmiał się.
Resztę drogi przemilczeliśmy, więc włożyłam swoje słuchawki do uszu i puściłam muzykę z telefonu. Po około pół godziny dotarliśmy na lotnisko. Kiedy miałyśmy już nasze bagaże, ruszyłyśmy do wejścia i spostrzegłyśmy, że reszta już czeka.
- Zobaczcie kto w końcu zdecydował się pojawić. - skwitował Daniel.
- Zamknij się. - syknęła Lainey.
- Tak czy inaczej.. - Drake zabrał głos. - Pani McPhee załatwia nasze bilety z centrali.
Wszyscy skinęliśmy głowami i postanowiliśmy zaczekać na nauczycielkę. Kiedy w końcu się pojawiła, wręczyła każdemu z nas bilet. Miałam siedzieć z Lainey, a Drake z Danielem.
- Dobrze. Chyba powinniśmy już udać się w stronę bramek. - oświadczyła.
Przytaknęliśmy i ruszyliśmy do bramek. Gdy wszyscy zostaliśmy przeszukani, wsiedliśmy do samolotu cierpliwie czekając na start.
- Gotowa? - zapytała mnie przyjaciółka.
- Gotowa bardziej niż kiedykolwiek.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Włożyłam słuchawki do uszu i czekałam. Około dwadziestu minut później samolot w końcu wystartował. Czując, że lecimy postanowiłam się zdrzemnąć.
                                                                                            
                                                                              ***

- Reagan! Jesteśmy na miejscu. - usłyszałam czyjś głos.
Podniosłam się i rozpięłam pasy. Aż tak dużo przespałam? No cóż, teraz to już nie miało większego znaczenia. Wstałam i wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy teraz w LAX Airport. Kalifornia była przepiękna. W końcu ruszyliśmy po odbiór bagaży i w krótkim czasie udało nam się znaleźć nasze walizki.
- Wszyscy za mną! Taksówki czekają po tamtej stronie. - powiedziała Pani MacPhee.
Ruszyliśmy za nią. Stały tam dwie osobne taksówki. Drake i ja, całkiem przypadkiem, jednocześnie wsiedliśmy do jednej z nich. Uśmiechnęłam się lekko i zajęłam miejsce.
- Cześć. - Drake odezwał się z uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Jestem taki podekscytowany.
- Uwierz, że ja też. - zachichotałam.
Przez resztę drogi ucięliśmy sobie małą pogawędkę. Wreszcie dotarliśmy do wysokiego, dość przerażającego budynku. Wysiadając z taksówek zabraliśmy nasze walizki i czekaliśmy na nauczycielkę, która poprowadzi nas dalej. Ta jednak tylko stanęła przed nami z uśmiechem na twarzy.
- Witajcie w Atascadero, szpitalu dla obłąkanych kryminalistów. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I w końcu macie okazję poznać główną bohaterkę :) 
Ojej, nie spodziewałam się, że pierwszego dnia będzie już tak wiele odwiedzin, 
dodatkowo cieszę się, że jednak większości z Was się spodobało! 

http://www.twitter.com/stratfordsfame
http://www.ask.fm/HeartOfBieber

17 komentarzy:

  1. Boże. To jest takie boskie i wciągające!! Nie mogę się doczekać następnego. *.* boże boże boże boże!!! *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. aww.. mam nadzieję że przetłumaczysz kolejne rozdziały szybko *_* oraz zapraszam na swoj blog www.moze-idealnie.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest świetne. tak strasznie jestem ciekawa co bedzie dalej. Jezu nie moge *__* Czekam, czekam na kolejny/ @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz ciekawiej się robi! Już nie mogę się doczekać!
    No i oczywiście świetnie tłumaczysz!
    #Love

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo jaka miła niespodzianka :) Dopiero co dodałam komentarz do prologu a ty 1. rozdział :D Jestem ciekawa jak przebiegnie spotkanie Reagan i Justina :D Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :) - @Official_Aleksa

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje ci za to tłumaczenie i będę dziękowała przy każdym kolejnym rozdziale, to opowiadanie jest świetne *-* Jak myślę o pierwszym spotkaniu Reagan i Justina to już po prostu nie mogę się doczekaać, mam nadzieje, że kolejny rozdział dodasz jak najszybciej (najlepiej tak szybko jak pierwszy)
    To jest tak wciągające, poza tym jak on pierwszy raz ją zobaczy to akjdbajhgwahj nawet nie chcę myśleć co tam się będzie działo *-* Czekam na kolejny rozdział i już nie mogę się doczekać :))

    OdpowiedzUsuń
  7. proszę o informowanie @M_Sylwia98 X

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne to mało powiedziane dzięki wielkie za tłumaczenie. Możesz mnie informować mój tt:kacha16166

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe co będzie dalej. Pierwszy raz spotkałam się z opowiadaniem z Biebsem o takiej tematyce. Nie mogę się doczekać NN. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. CUDO! TO będzie świetne:)Cieszę się, że to tłumaczysz:) Awwww już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć co bd dalej:)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest cudowne i strasznie wciągające *-*
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. to opowiadanie jest cudowne *-*
    nie umiem się doczekać, kolejnego rozdziału *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. informuj mnie @mylittlejustinx
    genialnie opowiadanie *_*

    OdpowiedzUsuń
  14. omg omg. Jara mnie to opowiadanie tak mega. Zapowiada się fajnie i fabuła jest taka wspaniała. C U D O możesz informować mnie o następnych rozdziałąch? @swiftieable

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialne!!! No co tu dużo pisać.. Bardzo mi się podoba!
    @dangerous_696

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu... ona w tym szpitalu spotka Justina ehewhhehhker
    lecę czytać dalej
    @smileedems

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny! <3
    Jesteś niesamowita i dziękuję ,że to tłumaczysz :*
    lecę czytać... :p

    OdpowiedzUsuń